Otrzymaliśmy dziś informację od jednej z osób, która próbowała oddać butelki w jednej z dużych sieci handlowych w Jeleniej Górze. Chodziło o zwykłe, popularne butelki – m.in. po Coca-Coli. Jak widać na zdjęciu, automat wszystkie je odrzucił, wyświetlając komunikat, że te marki nie są obsługiwane w tym sklepie.
I tu zaczyna się problem. Od 1 października kaucja jest już pobierana – płacimy więc więcej za każdy napój w butelce czy puszce. System formalnie działa, ale tylko w jedną stronę. Bo gdy przychodzi do odzyskania pieniędzy, nagle okazuje się, że automat nie przyjmuje części butelek albo wymaga, by oddać je dokładnie tam, gdzie zostały kupione.
W praktyce wygląda to tak, że obowiązuje zasada „tam, gdzie kupiłeś – tam oddaj”. Czyli można się nachodzić z torbami pustych butelek od sklepu do sklepu, bo każdy przyjmuje tylko swoje.
No i niestety – większość osób, które zapłaciły kaucję, widząc że nie mogą jej odzyskać, po prostu wyrzuci te butelki. Bo kto będzie sprawdzał, w którym sklepie kupił konkretny napój? To absurd i niesprawiedliwość wobec klientów.
A najbardziej absurdalne w tym wszystkim jest to, że gdyby ktoś naprawdę chciał wszystko zwrócić i odzyskać kaucję, musiałby… segregować butelki w domu według sklepów, w których zostały kupione. Czyli osobno te z jednego marketu, osobno z drugiego – dodatkowa segregacja, o jakiej nikt wcześniej nie pomyślał.
Jeśli system ruszył, to powinien działać w pełni od 1 października. Jeśli nie – to należało go wprowadzić dopiero wtedy, gdy faktycznie będzie można odzyskać swoje pieniądze. Bo dziś wygląda to tak, jakbyśmy wszyscy płacili więcej – ale nie mogli nic odzyskać.
